czwartek, 11 grudnia 2014

♪ Do sklepu, hej, Gwiazdorze, do sklepu, bo tam... szczur?


Powoli, powoli, suną ku nam Święta. Może niekoniecznie na saniach, skoro śniegu ani widu, ani słychu (a przynajmniej w regionach mojego występowania już od dawna tak jest, że nawet jeśli śnieg przed Świętami spadnie, to ile by go nie było, do Wigilii stopnieć zdąży).
Być może część z Was już czuje ten bożonarodzeniowy klimat, być może niektórzy potrzebują troszkę czasu - jak ja ;) Choć nie powiem, karpia*, barszczu i pierogów już nie mogę się doczekać. Dzieci z kolei mają podobnie ze Świętym Mikołajem lub Gwiazdorem (ktoś wie, czy gdzieś w Polsce uchował się jeszcze Dziadek Mróz?). Idę o zakład, że trwają właśnie ostatnie szlify listów do wyżej wymienionych, a rodzice w rolach Gwiazdorów, Świętych Mikołajów (lub Dziadków Mrozów :D) dosłownie za chwilę zaczną prawdziwy sprint po sklepach w poszukiwaniu prezentów. Ustawiają się na progach swoich domów, dzieci wręczają im listy do wysłania...
I ruszyli!
Rodzice 13-letniej Moniki gnają skodą do Ikei, by szybko kupić na promocji wiszący fotel. Jakie to szczęście, że dziś Straż Miejska poluje na kierowców parkujących na zakazie na Dolnej Wildzie! Tata Jasia zrównał się z mamą małego Wiktora, ale jego mama nie daje za wygraną... Ajajaj...! Zaklinowali się oboje w drzwiach sklepu z grami! Tymczasem na czoło tłumu biegnącego w kierunku wielkiego sklepu z zabawkami w galerii na Bukowskiej wysunęła się mama małej Zosi. Proszę Państwa, niesamowite, ona biegnie w szpilkach po tej śliskiej posadzce! Naszą uwagę przykuwa spora grupa rodziców, kłębiących się między półkami sklepu zoologicznego. Co oni robią? Wybiegają, wybiegają z królikami, myszkami, chomikami i szczurami dla swoich pociech! Proszę Państwa, tak! Brawo! To są rodzice, którzy nauczą swoje dzieci odpowiedzialności!


Zazdroszczę trochę psiarzom i kociarzom. Serio. Mają wielu "żołnierzy" do uświadamiania i walki z kupowaniem szczeniaczków i kociaczków na prezenty świąteczne. Między innymi mnie, bo psiarą jestem od lat, koty też bardzo lubię. Psy i koty mogą zawsze liczyć na uświadamiające obrazki na demotach, posty na fejsbuku i kampanie informujące, że mały golden może i jest teraz słodkim misiem, ale wkrótce wyrośnie na pełnego energii, sporego niedźwiedzia...
No, w porządku. Pies to jednak odpowiedzialność. Trzeba go wyprowadzać na spacery, prowadzić do weterynarza, do tego gubi sierść, czasem się ślini i potem próbuje zdetronizować pana domu, zajmując kanapę i gryząc pilota od telewizora. Ale moje dzieci tak bardzo chcą mieć własne zwierzątko... No i tu się zaczynają przysłowiowe jaja. W końcu królik czy szczur to nie taka odpowiedzialność. Bo niby co tu jest do roboty? Klatka nie zajmuje dużo miejsca, a to też fajne, małe zwierzaczki, w sam raz dla dzieci.
Nic bardziej mylnego, a gryzonie, króliki i inne małe zwierzęta domowe nie mają takiej rzeszy obrońców. Co gorsza, często przez wielu "miłośników zwierząt" traktowane są jak maskotki, a ich potrzeby są przez nich bagatelizowane, bo nie są psami i kotami.

Drodzy rodzice: nie ma zwierząt dla dzieci. Chyba, że pluszowe. To, że zwierzątko jest małe i idealnie mieści się na dziecięcych rączkach, nie oznacza, że Wasza pociecha zajmie się nim jak należy. Przede wszystkim, większość dzieci nudzi się nową "zabawką" najdalej po miesiącu i - nie odbierajcie, proszę, tego osobiście - istnieje wysokie ryzyko, że Wasz syn czy córka do takich osóbek należy. Po prostu takie są dzieci. Wina za zaniedbane przez dziecko zwierzę i jego los nie spoczywa na maluchu (czy nawet 12-latku) ani tym bardziej na zwierzaku, tylko na Was. Dzieci najczęściej nie próbują jakoś specjalnie zgłębiać wiedzy na temat swoich ulubionych zwierzątek. Trudno od nich tego wymagać, skoro przykład nie chce iść z góry, prawda? Wzorem dla nich powinni być rodzice i to rodzice, chcąc sprowadzić jakiegokolwiek futrzaka do domu, powinni włączyć od czasu do czasu komputer nie po to, by pośledzić znajomych na fejsbuku, ale żeby poszukać informacji na temat potencjalnego pupila. Jak wygląda życie rodzinki ze zwierzątkiem kupionym spontanicznie lub na prezent, bez głębszej refleksji? Zwierzątko po jakimś czasie albo powoli zaczyna zamieniać Wasze życie w koszmar lub skutecznie je utrudnia (wyjazd - problem z opieką, sprzątanie klatki - ale on gryzie! ;( itp.), albo zostaje oddane pierwszej lepszej osobie (wsio ryba, komu; kto by się przejmował, nie?), wreszcie niektórzy empatyczni inaczej wyrzucają mor-świnkę/szczura/królika/pieska na ulicę lub... wystawiają razem z klatką do zsypu lub pod śmietnik. Nie wierzycie? Znałam takie przypadki, z czego dwa osobiście - szczura i królika.  
Czego taki rodzic nauczy dziecko? Odpowiedzialności? Nie. Nauczy, że zwierzątko jest takim samym przedmiotem jak kapeć czy fotel. Jeśli masz go dosyć - wyrzuć, oddaj byle komu albo sprzedaj za worek cebuli. Jeśli tak wygląda odpowiedzialność, to z Bogiem, bo tylko On będzie miał do takiego rodzica cierpliwość.



Kupując zwierzę dziecku, tak naprawdę to Wy dokładacie sobie kolejny obowiązek, bez względu na to, jak Wasze dziecko jest poukładane i jak się stara. Czemu tak uważam? Kama, mój kochany pies, trafiła do nas, gdy miałam 8 lat. Mimo, iż rodzice na mnie nie narzekali, bo nie ociągałam się raczej ze spacerami czy innymi obowiązkami związanymi z opieką nad nią, to np. o konieczności szczepień nie miałam pojęcia. Z tym, że rodzice szczepień na ogół pilnują - a co z wychowaniem psa? Ups... Jeśli uważacie, że Wasz pies będzie na tyle mądry, że sam się domyśli, jaki ma Waszym zdaniem być, to chętnie wpadnę do Was dla rozrywki :) 
Zdarzają się nieraz przykre sytuacje, gdy dziecko zna potrzeby swojego podopiecznego i stara się, jak może. Czy to na fejsbuku, czy na forach widuję czasem posty dzieci, które bardzo chcą się dobrze opiekować swoimi szczurkami, ale rodzice im to uniemożliwiają - a bo to po co drugi szczur, a bo to weterynarz to tylko by pieniądze ciągnął, a większa klatka niepotrzebna itd. Czasem dochodzi do tragedii, bo rzężącemu szczurowi można było pomóc, gdyby tylko rodzic posłuchał własnego dziecka i zawiózł je z ogonkiem do lecznicy. Zaskakujące: słuchamy i spełniamy zachcianki dzieci, a nie chcemy ich słuchać, kiedy całkiem nieźle idzie im bycie bardziej odpowiedzialnymi niż niejeden dorosły. Dzieci cierpią, cierpią zwierzęta, a rodzice... uznają prośby dzieci w tej sytuacji za fanaberię. Pogratulować. To jak to było? Że jak kupi się dziecku zwierzaka, to nauczy się odpowiedzialności? A od kogo ma się jej nauczyć?
Serio znacie się aż tak dobrze na szczurach, by bagatelizować sugestię wizyty u weterynarza Waszego dziecka?
Czy w ten sposób nauczycie dziecko odpowiedzialności? Może dla niektórych to dziwne, ale: nie. Uczycie w ten sposób, że odpowiedzialność to rzecz względna. Jestem odpowiedzialny, jeśli jest to dla mnie wygodne albo kiedy mam kasę. Czyli nie jestem odpowiedzialny. Czyli w ten sposób nie uczycie odpowiedzialności.

 Wcale nie jestem dobrym prezentem!

Czy chodzi mi o to, byście kategorycznie nie sprowadzali sobie zwierzaków do domu, bo dzieci marzą o szczurkach lub innych zwierzętach? Nie. Uważam, że rodzina z pasją i wspólnym hobby to coś wspaniałego. Możecie być fajną, małą ekipą akwarystów/terrarystów/chomikarzy/szczurarzy itp., możecie robić furorę na ulicy, idąc z dwójką dzieci i parą ułożonych berneńczyków. Takie rodziny - to jest to. Jednak będziecie taką rodziną tylko wtedy, gdy do zakupu lub adopcji zwierzaka podejdziecie rozsądnie. Co to znaczy? Wybieracie zwierzaka całą rodziną i cała rodzina, a zwłaszcza rodzice, zapoznaje się z zasadami opieki nad nim i rozmawia o tym z dziećmi, tłumacząc, z czym naprawdę wiąże się pojawienie się jakiegoś futra w domu. Przeliczcie rzetelnie koszty, mierzcie siły na zamiary - nie kupujcie dużego psa ani nie bierzcie 10 szczurów, jeśli portfel zaczyna na Was spoglądać z niepokojem ;) Chcecie nauczyć dzieci odpowiedzialności? Zróbcie im mały egzamin z wiedzy o zwierzaku, na którego padła decyzja, a gdy już się w Waszym domu pojawi, niech towarzyszą Wam podczas niezbędnych zabiegów, uczcie je prawidłowo wykonywać te prostsze i egzekwujcie wykonywanie ich zobowiązań wobec pupila. Krótko mówiąc: wiedza, kontrola, konsekwencja i pomoc. Czy to działa? Nie mam jeszcze dzieci, ale tak bym robiła, gdybym je miała :) Lepszego pomysłu nie mam i nie znam.

No dobra, a co z Bożym Narodzeniem? Dziecko bardzo chce zwierzaka. Co kupić córce, która przez ostatnie miesiące ciągle zawraca głowę, że chce szczurka? Jak być dobrym i jednocześnie mądrym Świętym Mikołajem?


Kupić... 
książkę o opiece nad szczurami**. 


Być może zniechęci ona dziecko do posiadania szczurów, a być może będzie wstępem do nowej, wspaniałej przygody i zrobi z Waszego dziecka pasjonata z dużą wiedzą. Dla przykładu: w wieku 7 lat dostałam pod choinkę książkę o psach. W szkole robiłam za autorytet w dziedzinie kynologii, kończąc podstawówkę znałam prezesa miejskiego oddziału związku kynologicznego i wchodziłam, jako wolontariusz, za darmo na wystawy w naszym mieście (nigdy nie zapomnę, jak moja przyjaciółka chciała mnie pochwalić przed moją szkolną sympatią i powiedziała mu, że Justyna teraz będzie kynologiem! - dzięki, Asia :D), po cichu typowałam prawie bezbłędnie zwycięzców wystaw, a obecnie pracuję z psami. Może nie zarabiam kokosów, ale robię to, co kocham, mam satysfakcję i najmilszych "szefów" na świecie :)
Ze szczurami w zasadzie było podobnie, tylko szybciej i później.

Na koniec podrzucam link do fajnego wpisu na blogu bialyjack.pl, również traktującego o jakże typowym czworonożnym prezencie świątecznym - o psie. Polecam, przyjemnie się czyta.

Miłej, przedświątecznej krzątaniny życzę i trzymajcie się z daleka od sklepów zoologicznych podczas biegania za prezentami dla dzieciaków! :) 

 Nie kupuj mnie na prezent dziecku, bo ucieknę z klatki i pogryzę Wam wszystkie skarpety!


Za świąteczne zdjęcia dziękuję serdecznie Anice Bargiel - Madeja z Ogonkowo.pl oraz Oli Brzeskiej :)

* Nie tacham do domu żywego karpia w reklamówce - nie męczę zwierząt, nawet "jadalnych". Świeżego karpia można kupić i martwego, tylko trzeba poszukać, by wiedzieć, gdzie go zdobyć :) (W Poznaniu polecam sklep Łosoś na skrzyżowaniu Małopolskiej i Nad Wierzbakiem, tylko dobrze jest bryknąć wcześniej i zamówić).
** Z czystym sumieniem mogę polecić książkę Katarzyny Kant Szczury w hodowli domowej. Niestety tylko w formie e-booka, ale książeczka jest krótka i tania, a zdecydowanie jest najlepszą pozycją na rynku - w innych mi znanych jest sporo mniej lub bardziej rażących błędów. Fajna dla dzieciaków może być też książka Andrei Langos Szczury domowe, jednak tu konieczne jest wsparcie się lekturą forum, bo zdarzają się bzdurki - recenzja się pisze :)

3 komentarze:

  1. Bardzo dobry tekst! Momentami ironicznie, a całościowo bardzo dosadnie i bezpośrednio.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei polecam Szczurynki. Jest to zbiór powiastek o szczurach w sam raz dla dzieci i dorosłych i jest tam nawet rozdział o tym, że dziecko uczy się kochać zwierzę, nie dlatego, że dostaje zwierzę pod opiekę, ale dlatego, że jego rodzice biorą zwierzę i opiekują się nim, dbają o nie, leczą je.

    Jeśli nie miałaś okazji przeczytać - Polecam. :) Podręcznika to nie zastąpi, ale w dużej mierze oświetli temat początkującym amatorom szczurów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Szczurynek" wtedy nie było chyba jeszcze. Muszę kupić. Faktycznie, to jest pomysł! :)

      Usuń